Recenzja: „Zabójcza zieleń. Historia zielonego pigmentu z arszenikiem” Wiktoria Król
Zabójcza zieleń Wiktorii Król okazała się być inna niż oczekiwałam. Niby podtytuł Historia zielonego pigmentu z arszenikiem naprowadza na właściwy tor, ale jednak okładka tej książki dość sugestywnie zapowiada lekturę bardziej w stylu sensacyjnej, fabularyzowanej prozy non-fiction czy lekkiej w odbiorze historii mody. Tymczasem Zabójcza zieleń jest dość typową książką historyczną.
Drobna wątpliwość, jaką może budzić taka klasyfikacja, jest związana z wpleceniem w treść wywiadów ze współczesnymi specjalistami w temacie danego rozdziału książki. Nadaje jej to znamiona quasi-reportażu, literatury faktu, ale poza tymi krótkimi, dziennikarskimi przerywnikami, główny dyskurs książki bazuje na przedstawieniu bogatego materiału źródłowego, opatrzonego przypisami, ujętego w chronologię. Może być to wyzwaniem dla kogoś, kto spodziewał się łatwej lektury z gatunku sensacji. Jednak obiektywnie rzecz ujmując – jest to bardzo dobra książka.
Wiktoria Król proponuje czytelnikom bardzo ciekawy materiał, którego sporą część stanowią artykuły z dziewiętnastowiecznej prasy międzynarodowej i polskiej. Wydobycie z niej fragmentów na tak niszowy temat, jak arszenik w zielonym pigmencie wydaje się być tytaniczną pracą. I choćby przez to, książka Zabójcza zieleń zasługuje na uznanie – jest naprawdę wyczerpującym, przemyślanym i dobrze zredagowanym kompendium wiedzy o tytułowej truciźnie. Napisana w sposób, który zadowoli zarówno historyków, jak i chemików, a czytelników nieposiadających profesjonalnej wiedzy z żadnej z tych dziedzin dość łatwo może do nich przekonać.
Autorka w umiejętny sposób kreśli realia dziewiętnastego wieku i odczarowuje nieco wyobrażenie o nim, jako codzienności pięknych strojów, przedmiotów i balów. Ta codzienność naszpikowana była truciznami, choć rzeczywiście, niektóre z nich kryły się pod pięknymi, zielonymi barwami. Jeden z przytoczonych przez Wiktorię Król cytatów z ówczesnej prasy mówi o tym, że w przeciągu sześciu lat od 1848 do 1853 padło według wykazów rządowych ofiarą trucizny 1700 mężczyzn, a 1518 kobiet, co wynosi przeciętnie po 536 osób na rok, czyli po 10 na tydzień, czyli 1 co godzin 16. Jest to na swój sposób odkrywcze, że tragedie dziejące się niegdyś na taką skalę traktujemy dziś jako niszowe zagadnienie.
Tematyka tej książki nie jest jednak tylko próbą „odgrzebania” zapomnianego tematu. Opowiadając o rzeczywistości dziewiętnastowiecznej, Wiktoria Król w pewien sposób zachęca nas do refleksji nad współczesnością. Bo czy chemikalia w jedzeniu, sposób wytwarzania odzieży szkodliwy dla ludzkiego zdrowia czy niebezpieczne dla życia dzieci zabawki to tematy, które nas nie dotyczą? Ze smutkiem, za bardzo aktualny można uznać jeden z cytatów, który w formie motta otwiera siódmy rozdział książki: Przed tak nieuczciwym nadużyciem chronią nas teraz wprawdzie przepisy państwowe, zawsze jednak trzeba w tym względzie surowo kontrolować wyroby przemysłu, gdyż dla sporządzenia pięknego, zwracającego uwagę i pokupnego towaru omijane bywają zazwyczaj prawne przepisy i zaniedbywane względy zdrowotne.
Jedyną rzeczą jaka mi się w tej książce nie podoba, to język, który czasem przybiera stylistykę telewizji śniadaniowej. Rozumiem, że może to być celowy zabieg, mający, jak by nie było, trudny, naukowy materiał uczynić bardziej przystępnym dla przeciętnego czytelnika i pobudzić jego uwagę, gdy lektura może stawać się trochę zbyt nużąca. Mnie jednak drażni taka narracja sztucznej poufałości i, w moim odczuciu, infantylny język pani od nauczania wczesnoszkolnego, która maluchy niemogące wysiedzieć w ławkach poskramia pytaniami mającymi przykuć ich uwagę. Jak na przykład: Czym jest arsen? Czym arszenik? Dlaczego jest trucizną? Gdzie go znaleźć? Spieszę z odpowiedziami. Skojarzeń z telewizją śniadaniową dostarczyły mi z kolei tego typu zdania: Na East Endzie rzekomo istniała grupa „wątrobianych piekarzy„ handlujących sproszkowaną pieczoną końską i wołową wątrobą, którą sprzedawcy kawy dodawali do napoju, aby obniżyć cenę. Nawet dla Magdy Gessler taka rzecz byłaby niepojęta. Czy istnieli naprawdę?. Tego typu język psuje smak tej książki. Na szczęście nie ma wielu takich fragmentów i mam wrażenie, że wraz z kolejnymi rozdziałami stają się rzadsze, tak jakby czytelnika, który dotrwał do powyżej setnej strony można już było poważnie traktować.
Zabójcza zieleń jest poza tym książką bardzo ładnie wydaną, opatrzoną ciekawymi ilustracjami i oryginalnym układem tekstu, który ułatwia czytanie i odnalezienie fragmentów na temat konkretnych zagadnień. Jest to, podsumowując, przyjemna lektura, z której zaczerpnąć można bardzo dużo wiedzy na temat tej mniej znanej codzienności dziewiętnastego wieku.

„Zabójcza zieleń. Historia zielonego pigmentu z arszenikiem” Wiktoria Król
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data premiery: 23.04.2025
ISBN: 9788383717883