Wrocław: „Wojna” Artura Grottgera w Muzeum Narodowym
Od 16 stycznia do 16 czerwca 2024 r. w Muzeum Narodowym we Wrocławiu można obejrzeć wystawę czasową zatytułowaną „Pójdź ze mną przez padół płaczu. Cykl Wojna Artura Grottgera”. Jest to jedenaście rysunków wykonanych kredką na kartonach w latach 1866-1867, które dotrwały do współczesności nie tracąc znaczeń, siły przekazu ani artyzmu, a co więcej, wydaje się, że dzisiaj można odczytywać je w szerszym kontekście.
„Wojna” oparta jest na koncepcji wędrówki, znanej z „Boskiej komedii” Dantego, w którą zabiera artystę Muza-Beatrycze, pokazując mu ten tytułowy „padół płaczu”, czyli sceny ukazujące okrucieństwa wojny. Wędrówka rozpoczyna się w pracowni artysty, z której Beatrycze niejako wyciąga go, by skonfrontować z prawdziwym obliczem świata. Z dzisiejszej perspektywy przypomina to pracę nad reportażem, a cały cykl „Wojna” ma w pewnym sensie reporterski charakter.
Przed narodzinami środków masowego przekazu łatwo było tworzyć wzniosłe, romantyczne wyobrażenia o wojnie, przedstawiając ją jako przygodę czy okazję do stania się bohaterem. Ci, którzy nie widzieli wojny z bliska mogli w coś takiego uwierzyć. Artur Grottger efektownie obala te wyobrażenia rysunkami, w których brutalny realizm machiny wojennej łączy z artyzmem podkreślającym emocje przedstawianych postaci. Rysunki te są nie tylko pewnym konceptem artystycznym, ale czymś, co dzisiaj nazwalibyśmy „doniesieniami z linii frontu”. Dla współczesnych Grottgera ich treść mogła być wstrząsająca, dziś już pewnie nikogo nie szokują, ale zdecydowanie przygnębia ciągła ich aktualność. Wydawałoby się, że w 2024 r. człowiek jest w zupełnie innym miejscu, na zupełnie innym etapie rozwoju cywilizacyjnego niż w 1867, że sztukę Grottgera można przywołać jako relikt przeszłości przy okazji rocznicy powstania styczniowego. A jednak, czy takiego obrazu, podobnego, do któregoś z tych jedenastu rysunków nie zobaczymy dziś w dowolnym programie informacyjnym?
Na większości z tych obrazów dostrzegalne jest fantastyczne operowanie kontrastem i wyeksponowanie bardzo jasnego elementu. Historycy sztuki widzą w tym zabieg tworzący nastrój tajemnicy, ale z takiej dzisiejszej, bardziej dziennikarskiej perspektywy elementy te dają się odczytać bardzo łatwo, jako coś, co przede wszystkim należy przed wojną chronić, co stanowi najwyższy rachunek jej zbrodni, co jest wartością życia. Są to, przykładowo: biała koszula rekruta – młodość; prowizoryczne nakrycie na posiłek dla dzieci, dziecięce szaty i okrycia – niewinność dzieciństwa i szansa nowych pokoleń; księżyc i gwiazdy – piękno przyrody. Grottger nie przedstawia tych wartości z perspektywy tradycyjnie pojmowanego polskiego patriotyzmu, jako czegoś, o co warto walczyć czy czego warto bronić, ale jak coś, co wojna bezwzględnie niszczy, co jest światłem ginącym w mroku absurdalnego zniszczenia.
„Wojna” Artura Grottgera jest jednym z najcenniejszych dzieł znajdujących się w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Przypomnienie jej akurat teraz jest bardzo trafione, nie tylko w kontekście odległej historycznie rocznicy wybuchu powstania styczniowego, ale też przypadającej za chwilę rocznicy trwającej wojny rosyjsko-ukraińskiej, obchodzonego 27 stycznia Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu czy wciąż wzbudzających napięcie prognoz nowego światowego konfliktu zbrojnego. Ta dantejska wędrówka artysty i Beatrycze w pierwszym odczuciu może rodzić pytanie „dokąd idziemy?”, ale ostatecznie, z perspektywy dwóch wieków, jakie dzielą nas od powstania tych dzieł, trzeba by raczej zapytać „dlaczego kręcimy się w kółko?”.