Świat absurdalnie kolekcjonuje miejsca pamięci – o „Jakbyś kamień jadła” Wojciecha Tochamna
To wszystko miało mieć pozory humanitaryzmu zawierającego się w haśle „nie zabijamy kobiet i dzieci”. Nie do końca prawdziwego, ale jednak w masowych egzekucjach w czasie wojny w Bośni i Hercegowinie zabito w większości mężczyzn. Ta statystyka przycisza wrażliwość, bo rodzi w wyobraźni silną, uzbrojoną postać, która przegrywa z przeciwnikiem mniej więcej równym sobie; bo sugeruje, że bezbronnych (kobiety i dzieci) oszczędzono. Czy to mylne, czy też powierzchowne wyobrażenie, jest powodem tego, że o wojnie w Bośni i Hercegowinie tak mało się mówi? Bo myślę, że mówi się mało. (Jest tyle innych bardziej „medialnych” wojen). Pamięta się, że była, ale na hasła „wojna” i „ludobójstwo” współczesny Europejczyk, a tym bardziej Polak, przywołuje raczej zdarzenia z II wojny światowej, widzi w wyobraźni kadry z czarno-białych filmów albo zdjęcia z podręczników do historii (już pewnie nawet nie „współczesnej” a „XX wieku”).
Bywa, że dzisiaj „konflikt na Bałkanach” nazywa się „epizodem” w epoce pokoju zjednoczonej po upadku muru berlińskiego Europy. Reportaż „Jakbyś kamień jadła” Wojciecha Tochmana to też w pewnym sensie książka epizodyczna – cieniutka, do przeczytania w jeden wieczór, napisana językiem sprowadzonym do maksymalnej prostoty, miejscami wręcz przypominającym formę telegraficznych komunikatów. Wiele argumentów zdaje się przemawiać za tym, że jest to (dziś) książka bez znaczenia – nie nowa (z 2002 r.), na temat, który niewielu zajmuje, o „nie najgorszej z wojen”. Ja pewnie też nie zainteresowałabym się reportażem o „bałkańskim konflikcie” z lat 90., gdyby nie film „Aida” Jasmili Žbanić (2020). Nie potrafię teraz czytać reportażu Tochmana bez przywoływania w pamięci kadrów z tamtego filmu. Nie będzie więc to obiektywna recenzja jego książki, ale też wydaje mi się, że po dwudziestu latach od premiery nie potrzeba takiej pisać, zwłaszcza, że przez ten cały czas wciąż jest to książka wliczana do kanonu najlepszych polskich reportaży. Chciałabym raczej, żeby ten tekst o niej był pretekstem do refleksji nad – nazwijmy to patetycznie – „kondycją świata”.
Z filmu Jasmili Žbanić w szczególny sposób zapadła mi w pamięć scena ucieczki przed bombardowaniem miasta, gdy w mieszkaniu podczas pośpiesznego pakowania jeden brat pyta się drugiego czy może pożyczyć jego adidasy. POŻYCZYĆ ADIDASY. To skutecznie wprowadza zakłócenia w tę projekcję czarno-białych kadrów o wojnie i ludobójstwie, którą mamy w głowie. Słyszymy zupełnie współczesny tekst. To wygląda jakby bohaterowie filmu szykowali się na dyskotekę, a nie na pochód w marszu śmierci. Widzimy na ścianach ich pokojów plakaty z gwizdami z lat 90. Mieszkanie przypominające nasze. I w tym kontekście ludobójstwo przestaje być hasłem z historycznych książek. Przez chwilę ma się wrażenie abstrakcji, czegoś, co nie może się wydarzyć, a gdy to rzeczywiście się dzieje (co nie jest zaskakujące, bo chodzi o powszechnie znane fakty), to mimo wszystko, to wrażenie nierzeczywistości nie mija. Po prostu to przechodzi ludzkie pojęcie.
Dziś „Jakbyś kamień jadła” czyta się wciąż tak samo, jak dwadzieścia lat temu i chyba to jest najbardziej przejmujące. Jeśli misją reportera jest opisywanie tragedii świata, żeby o nich pamiętać, żeby wstrząsnąć ludźmi konfrontując ich z faktami i w ten sposób zapobiec powtarzaniu się takich historii, to jest to syzyfowa praca. Wojciech Tochman pisze:
Reis-ulema wzywa wiernych, by pragnienie zemsty zamienili w pojednanie.
Europę, by zadbała o prawdę i o sprawiedliwość.
Świat, by nigdy, nigdzie i nikomu Srebrenica nie przydarzyła się znowu.
Wiemy dziś, że to się nie sprawdza, że świat absurdalnie kolekcjonuje takie „miejsca pamięci ku przestrodze”. Być może przyczyn trzeba szukać w jakiejś wrodzonej, ludzkiej potrzebie zabijania, a może w tym, że historia bośniackich kobiet, które straciły wszystkich swoich mężczyzn nie wybrzmiała zbyt głośno. Chociażby ze względu na to drugie „może” warto „Jakbyś kamień jadła” przypominać.
Tochman niewiele tam pisze o wojnie, w tym temacie jego reportaż może uchodzić za „nowelkę”. Nie ma tam barwnych opisów, szczegółowych statystyk, aktów zabijania ujętych w detalach, książka kończy się słowami o nic nikogo nie pytamy. Ale to wystarcza, o nic więcej nie trzeba pytać i nic więcej opisywać, wszystko rozumiemy, i to, czego jego bohaterowie nie mówią, i to, czego w ich historii nie widać. Już wszystko wiemy o wojnie. (Czytaliśmy to tyle razy!). Rodzi się tylko pytanie o sens pielęgnowania czarno-białych fotografii z tych „światowych konfliktów”, gdy live streaming dostarcza nam co dzień podobnych obrazów, również w kategorii ludobójstwa.
„Jakbyś kamień jadła” Wojciech Tochamn
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data premiery: 1.01.2002
ISBN: 978-83-080-6532-7