RECENZJA: „Kwiaty w pudełku. Japonia oczami kobiet” Karolina Bednarz
„Kwiaty w pudełku” robią złe pierwsze wrażenie. Pięćdziesiąt stron przypisów (w reportażu?!). Gdyby nie napis określający gatunek, widniejący na okładce, oceniłabym tę książkę jako publikację naukową. Do tego pierwszy przypis mówiący o tym, że wszystkie wypowiedzi w pierwszym rozdziale pochodzą z jakiejś innej książki innej autorki, tytuł pozwala przypuszczać, że właśnie publikacji naukowej. Zostały przepisane, przeredagowane, wymyślone? Z takimi wątpliwościami przebrnęłam przez pierwszy rozdział. Jest w nim taki fragment:
Na zajęciach z moralności Haru słuchała o kobiecych ideałach. O skromnym życiu mniszki. O żonie, która oddała wszystkie swoje oszczędności, aby jej mąż mógł kupić konia. O księżnej, która rzuciła się do zatoki Sagami, aby zadowolić boga mórz i zapewnić zwycięstwo w walce swojemu małżonkowi. O kobietach z poprzednich epok, których rola sprowadzała się do bycia cieniem mężczyzny.
Wolałaby zapewne posłuchać o kobietach, które podróżowały po kraju i pisały tradycyjne wiersze waka, o chłopkach z prowincji, które odkładały ślub w czasie i cieszyły się większą swobodą niż kobiety w miastach, o damach z wyższych sfer, które grały na tradycyjnych strunowych instrumentach, takich jak koto czy shamisen. Ale o nich nikt jej nie opowiadał.
Czy reportażyście wolno pisać w ten sposób? Chodzi mi o słowa „wolałaby zapewne”. O kreowanie wyobrażenia o bohaterze, którego zna się tylko z książki. To dla mnie nie jest reportaż. Przez pierwszych czterdzieści stron „Kwiaty w pudełku” trudno nazwać reportażem. Ale później i owszem, pojawiają się prawdziwi bohaterowie, prawdziwe bohaterki, przypisy przestają mieć istotne znaczenie, opowieści zaczynają wciągać, a wątpliwości co do czytanego gatunku literackiego bledną. Z tym, że nie od razu widzimy tę, zapowiedzianą w tytule „Japonię oczami kobiet”. Po historycznym wstępie, zaczerpniętym z innych publikacji, rozpoczyna się reportaż o szkolnictwie w Japonii. Później pojawiają się jeszcze parokrotnie takie ogólne tematy, jak problem bezdomności czy „nieczystych” mieszkańców Japonii. Niby w każdej z tych opowieści występuje jakaś kobieta, ale to trochę za mało, by uznać, że poznajemy problem z jej perspektywy. Poznajemy Japonię oczami badaczki z innego kraju. Przypomina to bardziej reportaż „o kobietach w świecie” niż wypowiedź „kobiet o świecie”.
Jest w „Kwiatach w pudełku” kilka świetnych rozdziałów, które faktycznie pozwalają poznać historie kobiet o jakich się nie mówi – szczere, poruszające, odważne, nieznane i niezwykłe. Ale w dużej części jest to książka, która powiela wyobrażenia jakie większość z nas ma o Japonii i o tradycyjnym, patriarchalnym społeczeństwie. Karolina Bednarz opowiada nam o Japonkach posługując się często ankietami, artykułami prasowymi i pracami naukowymi, z jednej strony bardzo rzetelnie tłumaczy nam w ten sposób Japonię, ale nie do końca dopuszcza Japonki do głosu, niejako prezentuje ich wypowiedzi z odtworzenia. Można mieć też wątpliwość czy, pomimo zgromadzenia tak bogatego materiału źródłowego, zaprezentowany w reportażu „obraz Japonii widzianej oczami kobiet” jest kompletny albo chociaż wystarczająco reprezentatywny. Bohaterkami „Kwiatów w pudełku” są głównie kobiety szczególne – aktywistki, artystki, przedsiębiorczynie, kobiety sukcesu, kobiety buntowniczki, które jednak muszą stanowić mniejszość w społeczeństwie, skoro jest ono wciąż patriarchalne i dyskryminujące ze względu na płeć. Kim są kobiety, które się na to godzą i które wychowują swoje córki jak „kwiaty w pudełku”? Karolina Bednarz nie przedstawia nam Japonii widzianej ich oczami.
„Kwiaty w pudełku” są bezsprzecznie bardzo dobrą książką, świetnie napisaną, wciągającą, ciekawą. Karolina Bednarz zgromadziła do jej napisania imponujący materiał i nawet jeśli w moim odczuciu opis Japonii przeważa w niej nad historiami Japonek, to rozumiem z czego to wynika. Autorka chciała jak najlepiej przybliżyć czytelnikom świat, który opisuje, w którym umiejscowione są jej bohaterki, a ogromna wiedza jaką o nim posiada nie dała się streścić. „Kwiaty w pudełku” przyjemnie się czyta, wiele ich fragmentów na długo zapada w pamięć i obiektywnie jest to świetny reportaż, tylko że trochę o czymś innym niż sugeruje tytuł.