K-pop – sam talent nie wystarczy
Mam muzykę, dzięki której jestem sobą. Na tym świecie jest około 7,5 miliarda ludzi. Każdego z nas wyróżniają indywidualne cechy. Niektórzy się z nimi rodzą, inni je nabywają w trakcie dorastania. Jednakże ja do niedawna jeszcze nie potrafiłam odnaleźć swoich własnych, niepowtarzalnych. Byłam jak wielu nastolatków z mojego otoczenia. Zmieniła to jednak muzyka, która pozwoliła mi lepiej poznać samą siebie.
Moja historia rozpoczęła się rok temu, kiedy za pośrednictwem mediów społecznościowych dowiedziałam się o tak zwanym k-popie. K-pop to koreański pop, gatunek muzyczny przez niektórych uważany za kolejną subkulturę. Od normalnego popu różni się nie tylko językiem, ale także pewnego rodzaju zasadami, których nikt nie doszuka się w muzyce Zachodu. Początkowo zniechęcał mnie język, nie rozumiałam czemu niektórzy tak fascynują się „skośnookimi”. Było to dla mnie dziwne. Aczkolwiek temat k-popu zaciekawił mnie tak bardzo, iż nie potrafiłam przejść obok niego obojętnie.
K-pop powstał w Korei Południowej. Jest to mieszanka dance-popu, ballady popowej, electropopu, rocka, jazzu oraz hip-hopu. Jego początki rozpoczynają się w latach 90. XX wieku wraz z jedną z pierwszych grup k-popowych, Seo Taiji and Boys, która powstała w roku 1992. Każda piosenka zawiera elementy śpiewu, rapu, a także tańca. K-pop dał początek nowej gałęzi przemysłu, gdzie swoje miejsce znalazły wytwórnie, spółki zarządzania imprezami i inni dystrybutorzy towarów oraz usług. Obecnie na rynku znajduje się tak zwana „Wielka Trójka” firm, czyli: S.M. Entertainment, YG Entertainment, a także JYP Entertainment. Jednakże oprócz nich jest wiele innych mniejszych, choć równie ważnych wytwórni. Takie instytucje zajmują się rekrutacją, finansowaniem i szkoleniem nowych artystów oraz marketingiem.
Początki dla osób, które chcą stać się sławne, są naprawdę trudne. W k-popie nie wystarczy sam nieoszlifowany talent do śpiewu czy rapu. Stażyści przechodzą przez bardzo rygorystyczny system szkolenia, który nie ma określonego czasu trwania. Metodę tę rozpowszechnił Lee Soo-man, założyciel S.M. Entertainment. Po przejściu castingu, w którym trzeba pokazać się z jak najlepszej strony, następuje etap bycia trainee. Jest to okres ciężkich treningów, które trzeba pogodzić z nauką w szkole. Jak wiadomo, w Korei Południowej bardzo dużą uwagę zwraca się na wykształcenie. Rodzice po szkole posyłają swoje pociechy do szkół dodatkowych, aby wzmocnić ich oceny. To samo w sobie jest już trudne, a wytwórnie dodatkowo dołączają do tego swoje wymogi. Gra aktorska, szkolenie psychologiczne, aby odpowiednio zachowywać się przed kamerami, lekcje języków obcych itd. Trainee muszą się nauczyć, jak radzić sobie ze stresem, współpracować i godzić ze sobą różne obowiązki. Stażyści często zamieszkują razem, dzięki czemu mogą odnaleźć wsparcie u osób, które znajdują się w takiej samej sytuacji oraz poznają przyjaciół na całe życie. Wielu z tych ludzi nie wie, czy tak naprawdę kiedykolwiek zadebiutują, czy będą mieli okazję kiedyś wykorzystać to, czego się już nauczyli, jednakże nie rezygnują i starają się być coraz lepsi.
Kiedy już wytwórnia „uformuje” grupę, rozpoczyna etap przygotowania ich do debiutu. Wymyśla początkowy koncept, przygotowuje album, a w tym piosenki, liczne choreografie, rozpoczynają się sesje zdjęciowe. Wszystko jest dopinane na ostatni guzik, po czym informacje o nowym boys/girls bandzie dostają się do mediów społecznościowych. Czasami o nowej grupie wiadomo już wcześniej, co pozwala na zebranie fanów przed ich oficjalnym debiutem.
Dość istotnym czynnikiem pomagającym „wybić się” są wytwórnie. Znane agencje pozwalają na lepszą reklamę, mają więcej środków, aby nakręcić dobrej jakości teledysk. Dużą rolę odgrywają też znane już zespoły, które namawiają do zainteresowania się nową grupą. Czasami debiut okazuje się wielkim sukcesem, jednakże istnieją też takie, na które nikt nie zwrócił uwagi, co nie oznacza, iż w przyszłości nic nie osiągną. Tutaj potrzeba czasu.
Każdy istniejący już zespół ma własną nazwę, która może mieć jakieś ukryte znaczenie. Przykładem jest „방탄소년단” (Bangtan Boys), którego tłumaczenie nazwy to „Aby zatrzymać zakazy i uprzedzenia oraz bronić naszą muzykę i słuchające nas pokolenia”, inaczej „Bronienie przed czymś”. Każda grupa ma także własny „fandom”, czyli zbiór osób, które są nimi zainteresowane oraz wiedzą o nich dosyć dużo np. A.R.M.Y jest fantomem BTS. Także i tutaj w nazwach można doszukać się wielu ukrytych znaczeń.
Głównymi listami przebojów w Korei Południowej są „Korea K-Pop Hot 100” i „Gaon Chart”. Idole pojawiają się też często w różnych programach telewizyjnych, aby bardziej zwrócić na siebie uwagę, piąć się w górę po szczeblach sławy.
K-pop od zwykłego popu odróżniają pewne elementy. Idole, choć zdarzają się wyjątki, nie pokazują swojej fałszywej osobowości. Zwyczajnie nie mają na to czasu, więc są sobą. Nie zmienia to jednak faktu, iż w Korei bardzo zwraca się uwagę na kulturę osobistą. Osoby publiczne muszą zachowywać się nienagannie, uważać na każdym kroku na to, co mówią lub robią. Jeżeli już wybuchnie jakiś skandal, artyści mają ogromne kłopoty. Nie tylko mogą stracić fanów, wytwórnia ich surowo ukarze, ale muszą także publicznie przeprosić. Świat show-biznesu nigdy nie był fair i często idole prosili o wybaczenie tak naprawdę za nic. Zdarzało się, iż gwiazdy przepraszały tylko za to, że nie wpasowują się w kanon koreańskiego piękna czy za swoje wcześniejsze błędy z czasów sprzed debiutu.
Oczywiście trzeba pamiętać, iż każdy idol jest tak naprawdę człowiekiem i również tak jak każdy może mieć lepsze czy gorsze dni. W k-popie jest wielu idoli, którzy walczyli z depresją, ciężkimi chorobami i chcieli o tym mówić światu poprzez muzykę. Chcieli pokazać, jak można z czymś takim walczyć. W tej odmianie popu jest naprawdę ciężko. Czasami ci ludzie, których widzimy uśmiechniętych na ekranach telewizorów, nie mieli kontaktu ze swoją rodziną nawet przez kilka lat. Płaczą, kiedy dostają jakiekolwiek nagrania wideo od rodziców, na koncertach przepraszają za to, iż nie są wystarczająco dobrzy i dziękują innym członkom za wsparcie, często wylewając kolejne łzy. Przechodzą wiele trudnych chwil, w których się załamują i nie wiedzą, co mają dalej robić, nie wiedzą, kim są. Jednakże dzięki wsparciu grupy, fanów walczą, pokonując swoje słabości. Pokazują, iż bycie „innym” wcale nie jest złe, a wyjątkowe na swój własny sposób i nie mamy się czego bać. Oprócz tych wszystkich smutnych momentów zbierają wiele szczęśliwych wspomnień. Uczą się, co tak naprawdę oznacza ciężka praca, życie.
Wielokrotnie spotkałam się z twierdzeniem, iż k-pop to nic innego niż zwykłe piski, a nie prawdziwa muzyka. Jednakże za innym językiem w wielu tekstach kryje się cudowny przekaz. Idole opowiadają o sobie, mówią, iż nikt z nas tak naprawdę nie jest sam. Wspierają poprzez śpiew. Wiele osób mówiło mi, iż im chodzi tylko i wyłącznie o sławę. Jednakże nigdy tak naprawdę nie wierzyłam w to, ponieważ oglądałam koncerty, podczas których moi idole płakali czy przed milionem fanów padali na kolana, dziękując za wszystko, co dla nich zrobili.
Dzięki moim idolom zrozumiałam, że to nic złego być inną. Właśnie to ich muzyka pomagała mi w ciężkich chwilach. Mam wiele związanych z nimi zabawnych wspomnień od tego, jak nie mogłam ich odróżnić, po głupie sytuacje na scenach. Dzięki nim poznałam przez internet wiele cudownych osób, z których istnienia nie zdawałam sobie nawet sprawy. Zmienili moje spojrzenie na świat. Zaczęli zapełniać prawie cały mój wolny czas. Muzyka dla każdego z nas jest czymś wspaniałym, każdy jej słucha i się z nią utożsamia.
Wcześniej, zanim zaczęłam słuchać tego gatunku muzycznego, nie wiedziałam, co to jest fangirling, o którym tak często słyszałam. Nie rozumiałam całej tej fascynacji ludzi, z którymi nigdy nie miałam kontaktu. Dopiero teraz wiem, co oznacza ta specyficzna więź, miałam okazję poczuć ciarki, kiedy słyszałam, jak ogromne grupy fanów zbierają się razem i śpiewają jednym głosem. Miałam łzy w oczach, kiedy lider mojego ukochanego zespołu powiedział „Nic nie trwa wiecznie. Ty żyjesz tylko raz, więc… żyj swoim życiem, niczyim innym. Zbieraj szanse i nigdy nie żałuj. Nigdy, nigdy nie jest za późno na to, co chcesz zrobić. Właśnie teraz, ponieważ pewnego dnia wszystko, co zrobiłeś, będzie dokładnie takie, jakie chcesz, aby było”.
K-pop miał na mnie tak duży wpływ, iż zaczęłam się interesować ich językiem i kulturą, gdyż uciążliwe było czekanie na tłumaczenia wypowiedzi moich idoli. Chciałam ich rozumieć, przezwyciężyć tę barierę językową, aby móc się śmiać z tego, co oni.
Moim zdaniem właśnie dla każdego człowieka muzyka jest czymś niezwykłym, buduje wspomnienia, charakter, pomaga. Dla mnie muzyka jest wszystkim i niczym. Słucham jej codziennie, a nigdy mi się nie nudzi. Kocham przy niej się wygłupiać, dzięki niej jestem szczera sama ze sobą, nie udaję nikogo innego. I nawet wtedy, kiedy czuję się samotna, to w momencie, kiedy usłyszę pierwsze nuty ulubionego utworu, dostaję niewidzialnych skrzydeł. Wiem, że są osoby takie jak ja.
Tekst brał udział w I Ogólnopolskim Konkursie na Reportaż „Mam Muzykę…”, adresowanym do młodzieży w wieku 14-19 lat.
Sponsor konkursu:
One thought on “K-pop – sam talent nie wystarczy”
Comments are closed.
♥♥♥♥♥