Jakość się tworzy latami
wywiad z Januszem Kujatem, organizatorem Festiwalu Sztuki i Rzemiosła Targira-art
Od kilku lat w Świebodzicach, 20-tysięcznym mieście na Dolnym Śląsku, organizowany jest niecodzienny festiwal, promujący unikatową twórczość polskich artystów i rzemieślników. Bez wielkiej reklamy ani medialnych nazwisk przyciąga miłośników sztuki z całej polski. W tym roku, od 8 do 10 czerwca, odbędzie się już po raz ósmy – Festiwal Sztuki i Rzemiosła Targira-art. Z pomysłodawcą i organizatorem tego wydarzenia rozmawia Aleksandra Furtak.
Dlaczego organizuje Pan taki festiwal akurat w Świebodzicach?
Bo ja się tu urodziłem, tu mieszkam i chciałbym promować swoje miasto. Dlaczego miałbym coś organizować w Świdnicy czy we Wrocławiu?
Ale czy wymyślając ten projekt nie miał Pan obaw, że on się tu nie przyjmie, że w niedużym, robotniczym mieście, jakim są Świebodzice, nie znajdzie Pan odbiorców?
Wcale nie myślałem o tym. Ja taki jestem, że jak w coś uwierzę, to uczepię się tego, jak rzep psiego ogona i nie ma siły, żebym tego nie zrobił, to jest tylko kwestia czasu.
Ale nie mógł Pan zrobić sam festiwalu, musiał Pan przekonać ludzi, artystów, żeby tu przyjechali….
No i udało się przekonać. Skoro do mnie Stanisław Borowski przyjeżdża od samego początku… O Borowskim powiedział mi kolega, że pod Bolesławcem jest jeden człowiek, który robi świetne szkło artystyczne. Zadzwoniłem do niego. Powiedział, że się nie wystawi, ale mogę do niego przyjechać. I oczywiście pojechałem. Od tej pory on stale przyjeżdża na festiwal. Właściwie w Polsce to Borowski wystawia się tylko w Świebodzicach. Ma swoje prywatne galerie za granicą i w Warszawie, ale jeśli chodzi o wystawy – to tylko tu, i jest co roku.
I znajduje w Świebodzicach publiczność?
Tak. Mimo że to małe miasto, mimo że sami świebodziczanie nie za bardzo doceniają festiwal, to nie znaczy, żeby go nie organizować. Zapewne wynika to po części z braku bliskiego kontaktu z prawdziwą sztuką, bo nie mają wiedzy w tym zakresie, bo nie czują tego i tak dalej, ale za to przyjeżdżają do nas ludzie z całej Polski. Trafiają się osoby z Warszawy, ze Szczecina, z Krakowa, z Poznania. W tym roku spodziewamy się też paru osób z Berlina. Wydaje mi się, że ludzie są coraz bardziej zainteresowani sztuką na wysokim poziomie i unikatowymi przedmiotami.
Z jakich artystów jest Pan najbardziej zadowolony, że udało się ich zaprosić?
Najbardziej jestem dumny z Borowskiego, Jarosława Jaśnikowskiego, Franciszka Wieganda – wspaniałego zegarmistrza, który sam robi zegary, a jego mechanizmy to jest prawdziwa perfekcja wykonania. Jestem dumny, że mamy w tym roku Tomasza Koperę i Ryszarda Mazura, kapitalnego człowieka, który do nas stale przyjeżdża, który faktycznie poczuł ten festiwal. Z Koperą będzie w tym roku spotkanie autorskie. Mógłbym jeszcze wymienić Iwonę Lis-Filipczyk, czyli Złotnika Roku 2012, oczywiście też wspaniałych stolarzy, którzy wykonują naprawdę arcydzieła oraz twórców ceramiki artystycznej.
Czym się Pan kieruje zapraszając artystów na festiwal?
Liczę na to, że osoby, które do mnie przyjeżdżają będą przede wszystkim otwarte, czyli będą się chciały pochwalić nie tylko swoimi dziełami, ale też wiedzą, swoją pasją. Bo oczywiście można pójść do galerii, kupić sobie dzieło, powiesić na ścianie i tyle, ale jeśli przyjdzie się na Targirę-art, porozmawia się z twórcą, pozna się jak on myśli, zrozumie się jego dzieło, to zyskuje ono większą wartość niż tylko materialną. Staram się też tak dobierać artystów, by tworzyć sympatyczną aurę, za którą od lat cenią nas nasi wystawcy. Podkreślają, że jeżdżą po całej Polsce i takiej atmosfery, jak w Świebodzicach, nigdzie nie ma. Może dlatego, że ten festiwal jest jeszcze póki co kameralny. Chociaż powoli się rozwija. Ja oczywiście chciałbym, żeby rozwijał się szybciej, ale sam wiem, że jakość się tworzy latami.
Czy śledzi Pan inne tego typu festiwale? Czy Targira ma konkurencję?
Ja tego nie robię dla wyścigu. Chciałbym poprzez festiwal dać ludziom możliwość kontaktu ze sztuką, która, mam nadzieję, będzie coraz bardziej wchodziła do naszych mieszkań, żeby te przysłowiowe „jelenie na rykowisku” zastępować czymś, czym się będziemy mogli pochwalić. Mi strasznie zależy też na tym, żeby ludzi edukować, bo jeśli mamy wiedzę, to rozumiemy pewne rzeczy, jak rozumiemy, to łatwiej nam jest się do nich przyzwyczaić, poznać, zachęcić i w końcu kupić sobie, żeby otaczać się innymi przedmiotami niż dostępnymi w hipermarketach.
Co najbardziej poleciłby Pan z programu tegorocznego festiwalu?
Na pewno malarstwo, ponieważ w tym roku będziemy mieli aż czterech malarzy: Tomasza Alena Koperę, Jarosława Jaśnikowskiego, Krzysztofa Heksela, który bardzo inspiruje się Beksińskim i Annę Borcz z Wrocławia. Oczywiście koniecznie trzeba też zobaczyć nowe kolekcje szkła Borowskiego. A poza tym, polecam wszystkie wydarzenia: targi, warsztaty, wykłady, spotkania autorskie. W tym roku rozpoczynamy w piątek pierwszym konkursem dla rzemieślników „Art-Nobilium”. W sobotę kontynuujemy warsztaty artystyczne i mamy wykład pana Oskara Olejnika „Kolej i sztuka”. Niby może się wydawać, że nie da się powiązać ze sobą kolei i sztuki, ale jak ktoś był na przykład na dworcu w Przemyślu to zrozumie, że sztuka i kolej mają wiele wspólnego. Po tym wykładzie wysłuchamy prelekcji Marka Mikołajczaka o beckerowskich budzikach. W niedzielę zaplanowane mamy spotkanie autorskie z Tomkiem Koperą, a potem znienacka przyjeżdża do nas, już drugi raz, niesamowita Krystyna Mazurówna.
Są już jakieś plany co do przyszłości festiwalu?
Liczę na rozwój projektu Via Artis Polonia.
Co to za projekt?
Chcemy w Świebodzicach, przy festiwalu, utworzyć Aleję Chwały Sztuki i Rzemiosła Polskiego XXI wieku i zaprosić do nas najlepszych polskich artystów i rzemieślników, którzy są sławni w Polsce i na świecie. Chcemy im podziękować za ich dorobek artystyczny i ufundować coś w rodzaju pomnika. Bo myślę, że w Polsce nasi artyści mają trochę za bardzo pod górkę i nie są tak doceniani jak powinni być.