REPORTAŻ: Ksenofobia w polskich szkołach
24.02.2022. 04:33. Mama wleciała do pokoju. W jej oczach widniała beznadziejność i niepokój, więc już wtedy zorientowałam się, że stało się coś koszmarnego. Z jej ust wyłoniły się cierpkie słowa, które już na stałe wyryły się w mojej pamięci: „Dzieci, zbierajcie się, zaczęła się wojna”. Ten dzień stał się przełomowym wydarzeniem w moim życiu, gdyż wówczas miała miejsce inwazja wojsk rosyjskich na tereny Ukrainy. Zatem był to moment, w którym po raz ostatni przyglądnęłam się zdjęciom rodzinnym, spoglądałam na ściany mojego pokoju i zjadłam śniadanie w miejscu, które wówczas nazywałam domem. Na szczęście bądź może niestety, wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że to był mój ostatni posiłek z rodziną w miejscu, które dotychczas uważałam za najbezpieczniejsze. Patrząc na to szaleństwo zapomniałam czym jest czas i stabilność, ponieważ w sytuacji krytycznej owe walory spokojnego życia straciły jakąkolwiek wartość, natomiast pojawił się i zastąpił je pośpiech, chęć wartkiej ucieczki albo zapadnięcia się gdzieś głęboko pod ziemię. Konsternujące i oszałamiające stało się to, iż jedna noc stała się granicą między dzieciństwem a błyskawicznym dorastaniem, rodzinną idyllą, a bezgraniczną rozłąką. Właściwie to wtargnięcie, ten obłęd stał się powodem, dla którego przeprowadziłam się do Polski.
W żadnym wypadku nie była to łatwa przeprowadzka, zwłaszcza, gdy wciąż byłam odurzona i nieświadoma tego, jak ciernista może stać się ścieżka życiowa w obcym kraju. Nostalgia za beztroskim życiem, które zostało nam bezczelnie odebrane, zjadała mnie od środka. Ponadto zostałyśmy poinformowane, że w marcu zaczynamy edukację w polskiej szkole podstawowej, co z kolei dla mnie i dla mojej młodszej siostrzyczki Saszy stało się istnym powodem do obaw, ponieważ nasze umiejętności posługiwania się językiem polskim, szczerze mówiąc, były ciut lepsze od zasobu słownictwa dwurocznego dziecka.
Czy próbowaliście kiedyś nawiązać dialog ze słupem? Albo ze ścianą? Albo może z kosmitą? Nie? Otóż…mogę z pewnością oświadczyć, iż mam w tym zakresie troszkę doświadczenia, aczkolwiek cała prawda i ironia losu kryje się w tym, że kosmitką dla moich szkolnych kolegów był nikt inny jak ja. Zdawało mi się, że cały sekret i problem niesmaku nowych kolegów leżał w tym, że nie władałam językiem polskim na odpowiednim poziomie. Wzięłam się zatem w sposób dosyć zawzięty za naukę i w miarę szybko przyswajałam nowe słowa oraz ogólne dyspozycje lingwistyczne. Po jakimś czasie doznałam wrażenia, iż jakieś siły wyższe wyjęły mi zatyczki z uszu, gdyż byłam w stanie lepiej zrozumieć obcą mowę! Był to moment szczęścia i… błyskawicznego powrotu do rzeczywistości oraz zejścia z obłoków na ziemię… Poczułam się jak opieszały, ospały żółw, który niespiesznie, krok po kroku wybudzał się z zimowego snu. Wówczas usłyszałam uprzedzone i drwiące komentarze dotyczące naszego wyglądu, które dosadnie nawiązywały do pochodzenia ukraińskiego:
– Zobacz, te dwie bezdomne Ukrainki mają jakieś szmaty na sobie.
– Pewnie ich domek już leży w gruzach, więc przyjechały tutaj i przy okazji przywlekły ukraińskiego HIV-A.
(Dziewczyny najwidoczniej przywykły do tego, że Ukraińcy często nie są w stanie poprowadzić konwersacji po polsku, dlatego pozwalały sobie na tak bezwstydne rozmowy w obecności osób wyśmiewanych).
Właściwie wtedy się zorientowałam, że ja wraz z Saszą już od dawna jesteśmy obiektami najbardziej złośliwego szyderstwa. Także z pewnością mogę stwierdzić, iż dana sytuacja stała się punktem wyjścia nieodwracalnych ciosów psychicznych wywołanych ksenofobią w polskich szkołach. Owe pojęcie jest ściśle związane z wrogością, unikaniem oraz dyskryminacją osób innej narodowości. Po rozpoczęciu wojny w Ukrainie napływ uchodźców do Polski wielokrotnie spotęgował się, w efekcie czego część Polaków, najczęściej jednostki w przedziale wiekowym od 12 do 19 roku życia, codziennie zadają drastyczną krzywdę Ukraińcom, szczególnie poprzez krytykowanie ich przeważnie przez pryzmat pochodzenia. Jak już wspomniałam wcześniej, na własnej skórze doświadczyłam przejawów dyskryminacji na gruncie narodowości. Nauczyciele reagowali na to w sposób bardzo banalny i niestety stosunkowo powszechny – oprawcom machali palcem przed oczami, a mi powiedziano, że to są błahe żarty i zapewne jestem obiektem westchnień chłopaków kpiących ze mnie. Absurd. Owe paradoksalne i nieudane próby rozwikłania mojego problemu oraz bezkarność spowodowały, że przemoc z każdym dniem kumulowała się, aż do momentu osiągnięcia apogeum – krzywdy fizycznej. Niestety, nie miałam w sobie tyle odwagi, żeby zgłosić to komuś starszemu oraz obawiałam się, iż to pogorszy sytuacje bądź po raz kolejny będę postrzegana jako osoba hiperbolizująca mizerny problem, więc zadecydowałam milczeć.
Po presji skierowywanej do mnie i siostry nasze losy potoczyły się zupełnie inaczej. Sasza ugięła się, ten koszmar doszczętnie zniszczył jej pozytywną wizję Polski, w wyniku czego musiała opuścić ten kraj. Do tej pory siostra mierzy się z traumami, które pozostawiły głęboki ślad w jej świadomości. Natomiast w moim przypadku zmiana szkoły oraz ciężka edukacja językowa sprawiła, iż odnalazłam towarzystwo, które robi wszystko co w ich mocy, żeby zniwelować konsekwencje przemocy. Wspólnie podejmujemy chociażby minimalne próby dydaktyki społeczeństwa na tematy odnoszące się do nękania i prześladowania.
W szkołach ksenofobia jest często bagatelizowana i postrzegana jako koleżeńskie żartobliwe drwinki, co z kolei doprowadza do normalizowania takich niedopuszczalnych zachowań i ich uciszania. Owa historia jest apelem do każdej osoby będącej ofiarą ksenofobii oraz sprawców przemocy. Jest to poważny temat, który powinniśmy notorycznie poruszać, aby zapobiegać przemocy, uświadamiać ludziom jak niszcząca jest dyskryminacja na tle narodowościowym oraz jak znaczące jest potępianie ksenofobii w zalążku.
Reportaż został opublikowany w ramach cyklu „Szkoła Reportażu”, w którym prezentowana jest twórczość reporterska uczniów szkół średnich.