FARKA.press

Portal Kultury i Reportażu

Świdnica: O tym, co jest między słowami – filmy 9. Festiwalu Filmowego Spektrum

Gali wręczenia nagród 9. Festiwalu Filmowego Spektrum w Świdnicy towarzyszyła projekcja filmu Sofii Coppoli „Między słowami”, który swoją premierę miał dwadzieścia lat temu. Okrągła rocznica „urodzin” nie była chyba jednak jedynym powodem, dla którego organizatorzy zdecydowali się na przypomnienie tego filmu.

W środowisku filmowym da się słyszeć głosy zwracające uwagę na to, że pandemia COVID-19 zmieniła percepcję świata, co ma swoje odzwierciedlenie w tematyce filmów „popandemicznych”, są one bardziej intymne, refleksyjne, skupione na relacjach międzyludzkich, dotykające prywatności. Dało się to zauważyć również podczas 9. Festiwalu Filmowego Spektrum w Świdnicy, którego organizatorzy, niejako podkreślając tę zmianę, zaproponowali hasło „Save the Changes”. A to, jak jest ona znacząca, dało się zauważyć dzięki projekcji „Między słowami”.

Dokonując bardzo dużego uogólnienia, można powiedzieć, że filmy zaprezentowane podczas świdnickiego festiwalu pokazały to wszystko, co gubi się między słowami u Sofii Coppoli. Szczególnie wyraźnie dało się to dostrzec zestawiając ten film z poprzedzającą go projekcją „Marcela Muszelki w różowych bucikach” w reżyserii Deana Fleischera Campa. Sceneria Tokio, światowej metropolii, hałas, feeria świateł i neonów, bohaterowie żyjący w świetle jupiterów, kontra fabuła o (na swój sposób) zwykłej rodzinie, dziejąca się w przestrzeni jednego domu – widzieliśmy to na tegorocznym Spektrum nie raz, między innymi również w filmie Tótem czy „Bulion i inne namiętności”. „Bulion…” w reżyserii Trần Anh Hùnga jest też dobrym przykładem kontrastu z „Między słowami”, bo nie ma w nim muzyki (cisza domowego ogniska kontra hałas wielkiego miasta).

Mówiąc o tej zmianie perspektywy warto podkreślić charakter relacji, o jakich opowiada. Bo ona odchodzi od szablonowych wyobrażeń intymności, rodziny, domu, miłości. Filmy zaprezentowane na świdnickim festiwalu dalekie były od konwencji „love story” czy od gloryfikowania pocztówkowego wyobrażenia rodziny, takiej jak z reklamy płatków śniadaniowych. Wręcz przeciwnie – przedstawiają ją w „potłuczonej” czy niekompletnej wersji, koncentrując się na nieoczywistych relacjach, ale nie są one źródłem tragedii bohaterów czy krytyki filmowców. Marcel Muszelka rozpoczynając opowiadać swoją historię mówi z pogodą ducha o tym, że jego życie jest dobre, pełne pięknych rzeczy, pomimo tego, że stracił prawie całą rodzinę. Podobnie pełne piękna jest życie bohaterów „Bulionu i innych namiętności”, chociaż są już w „jesieni życia” a ich relacja daleka jest od typowego pojęcia rodziny.

Film „Między słowami” opowiada w pewnym sensie o tęsknocie za tym wyidealizowanym, pocztówkowym rodzinnym szczęściem. Współczesne filmy zdają się mówić, że to bez znaczenia. Że nawet we fragmentarycznych konfiguracjach rodzinnych relacji obecna może być wielka miłość, że rodzina nie jest formalnością, nie jest instytucją, nie jest planem do zrealizowania, a troską o drugą osobę. Dzisiejsi filmowcy pokazują nam piękno świata, które nie musi być konwencjonalne. Mówią o budowaniu społeczności zamiast publiczności (Marcel Muszelka zauważa taki podział). W filmie Sofii Coppoli o to też między innymi chodzi – bohaterowie są dla siebie publicznością, przed publicznością trzeba być idealnym, wśród społeczności akceptowanym.

Patrząc na to z perspektywy dwudziestu lat można chyba stwierdzić, że świat zmierza w dobrym kierunku, koncentrując się na tym, co naprawdę ważne – dbaniu o relacje z ludźmi, na których nam zależy, smakowaniu codzienności i celebracji piękna, które każdy sam może sobie stworzyć. Nawet jeśli jest pokaleczony przez życie.

Zwycięzcy 9. Festiwalu Filmowego Spektrum

Fot. FARKA.press